broń raz do roku strzela sama
TRAGEDIA NA STRZELNICY. Mówi się, że nawet nienabita broń raz w roku potrafi wystrzelić. To oczywiście nieprawda, broń sama nie strzela, strzela człowiek. Dlatego powinien bardzo uważać, co ma przed lufą karabinu czy pistoletu. W opisywanej historii nie zawiniła jednak sprawczyni śmiertelnego postrzelenia. W dwudziestoleciu
Podobno każda broń raz do roku sama strzela. To banalne powiedzonko Patent strzelecki 31 grudnia 2018. Imprezy z bronią
Każda broń palna raz do roku strzela sama. Kiedy styczeń najmroźniejszy, wtedy roczek najpłodniejszy. Kto ziemię w adwenta pruje, ta mu trzy lata choruje. Na Nowy Rok pogoda – będzie w polu uroda, na Nowy Rok pluta – będzie w polu pokuta. Na Nowy Rok przybywa dnia na barani skok.
Historia. Do połowy XIX wieku stosowano w artylerii oznaczenia wagomiarowe wyrażone jako masa kuli odlanej z żeliwa o średnicy lufy danej broni. Np. armata 1 funtowa miała kaliber 55 mm, 2 funtowa – 70 mm, 3 funtowa – 78 mm. W broni strzeleckiej stosowano wagomiar jak dla dzisiejszej broni o lufach gładkich.
Broń kalibru 300 Winchester Magnum znalazła się na uzbrojeniu snajperów i jest przydatna wszędzie tam, gdzie nie wystarczy standardowy 308 Winchester. Z pomocą słynnej „trzechsetki” strzela się skutecznie nawet na dystansie powyżej 1000 metrów. Bardzo wysoką reputacją wśród myśliwych i snajperów cieszy się 3.38 Lapua Magnum.
nonton drama china my girlfriend is alien 2 sub indo. Nie ważne czy Blaser, Merkel, Krieghoff, czy CZ. Mało istotne, czy nowe, wymuskane cacko odebrane wprost od grawera, czy zabytkowa flinta po dziadku... Każda raz w roku strzela sama… Podobno! Jednak lepiej o tym pamiętać! Niektórzy myśliwi obchodzą się z bronią w sposób, budzący podejrzenia, że z bezpieczeństwem nie ma on wiele wspólnego. Pal licho, jeżeli takie wątpliwe praktyki myśliwy stosuje na polowaniu indywidualnym, najwyżej zrobi krzywdę sam sobie! Problem rodzi się dopiero, gdy delikwent, nauczony doświadczeniem, (a może jego brakiem ?!), nieskrępowany tańczy sambę z karabinem na polowaniu zbiorowym. Bo... Co powiedzieć koledze, który przed zbiórką z dumą prezentuje swojego Swara, machając nowym nabytkiem przed nosami ciekawskich kolegów, na linii strzału, stoi co prawda grupa innych, mniej zainteresowanych, no alee… wszędzie tłok, a pokazać trzeba! Co powiedzieć, gdy podczas przechodzenia na kolejne stanowisko flinta innego patrzy nam głęboko w oczy, a my, wcale nie mamy pewności czy jest rozładowana... Powiedzieć, owszem, można... Jednak czy ktoś nam zagwarantuje, że po zwrócenie uwagi nie oberwiemy kolbą między oczy? Gdy właściciel zbyt impulsywny, a my nazbyt nieśmiali możemy jedynie zaintonować w duchu pokorną modlitwę do Stwórcy. Jeśli tam w górze, mamy dobre notowania jest szansa, że wyjdziemy z tego cali, jednak co jeśli niesforna strzelba postrzeli kolegę obok? Co jeśli... Co jeśli w końcu ktoś postrzeli nas? Co jeśli przy niedostatku ostrożności to my kogoś postrzelimy? Co jeśli zabijemy człowieka? Co jeśli osierocimy dzieci? To pytanie pojawia się wielokrotnie. Co jeśli ZBYT CZĘSTO? Myślistwo nie jest “sportem niebezpiecznym”, tylko i wyłącznie wówczas, gdy do posługiwania się bronią podchodzimy w sposób odpowiedzialny i rozważny. Powinniśmy zawsze pamiętać, że kawałek metalu z drewnianą osadą nie jest zabawką. Strzelba jest narzędziem niosącym śmierć- nie bójmy się tego stwierdzenia, to fakt, niezaprzeczalny. Jesteśmy społeczeństwem, któremu odebrano powszechny dostęp do broni. Nie mamy prawa bronić swojego domostwa, nie możemy uczyć obchodzenia się z bronią naszych dzieci, nie powinniśmy oswajać ich ze sposobem jej użytkowania, ani zabierać ze sobą na polowania. Jednak… jeżeli my nie nauczymy ich, jak bezpiecznie obchodzić się z bronią, jak ją nosić, czyścić, transportować. Jeżeli nie wpoimy im, że należy przechowywać ją ZAWSZE rozładowaną i, że bezwzględnie, ZAWSZE należy sprawdzić czy jest nabita zanim zaczniemy cokolwiek z nią robić. ZAWSZE! Przed wstawieniem do szafy. ZAWSZE po wyjęciu z szafy czy futerału. ZAWSZE! Przed podaniem drugiemu i odbierając od pierwszego. ZAWSZE! Przed zbiórką i stąpając nocą po niepewnym gruncie. ZAWSZE przy wchodzeniu na ambonę czy przeskakiwaniu przez groblę. ZAWSZE! Ponieważ tak jest bezpieczniej! Jeżeli nie wpoimy dzieciom, że źle wykożystywana broń niesie śmierć, kreskówki i odpustowe pistolety na kulki nauczą je, że zawsze można wycelować w człowieka. Nauczą, że człowiek zastrzelony, po chwili wstaje, strzepuje z siebie pył i nadal się z nami bawi. Jeżeli nie nauczymy dzieci i innych myśliwych co to znaczy bezpieczeństwo ich strzelba również w końcu wystrzeli sama… Oby nie w naszym kierunku...
niewidomy strzela z broni bojowej palnej - bardzo fajnie - Znów paluch UP. i sub bo to już nie tylko za strzelanie, ale i za to że jesteś aktywny i jak prawdziwy facet nie poddałeś się.... Jak dla nas to wielu powinno ci pozazdrościć charakteru... Trzym tak dalej to może ktoś z naszych wpadnie do Olsztyna :-) - dla mnie super tez popieram że strzelać każdy może - Przez kolimator lepiej widzę😂Karol widzisz znacznie lepiej " a wzrokiem sięgasz dalej" niż nie jeden z nas. Szacun kolego, niech moc będzie z Tobą! - dziwne ze w kraju hejtu koziołka i matołka nikt tego człowieka nie zlinczował brawo TY szacun - I niech wszystkie polityki i urzędasy teraz patrzą. Tak właśnie broń jest niebezpieczna. OOO broń raz do roku strzela sama. Dajmy wszystkim broń to sami się powybijamy!!! G prawda . Nawet niewidomi strzelają a dlaczego? Bo strzelanie jest przyjemne, jest dobre do rozładowania stresu, napięć i do pokonywania własnych depresji. Strzelanie relaksuje i dowartościowuje człowieka. Ten Pan strzela właśnie w tym celu. Jednym słowem rekreacyjnie. Czemu mu zabronić napierdzielać w kulochwyt skoro robi to bezpiecznie i sprawia mu to radość. A tak co do samego Pana. Zna łączne czynności przy strzelaniu lepiej niż nie jeden widzący. Szacunek. Polecam film na kanale "brzydki burak" apro pos strzelania. - Szacunek. Dobry film. - Mega szacun dla prowadzącego strzelnicę za umożliwienie tego typu rozrywek i mega mega szacun dla snajpera, który spisał się rewelacyjnie. - Niesamowite! Gościu wymiatasz! To jest dowód na to, że wszystko jest możliwe - Szanuje - NIESAMOWITE ! - Zajebisty film :) - szacunek - Ale zobaczcie jak po przekątnej jak w głowie sobie rozkminia czy ten go w chuja nie robi :) ci ludzie mają tak wyjebane mózgi że szok znam jednego i kozak z geometrii - "A oczy nie odrastają" :))) - Nie wiem co o tym myśleć... - Strzeleckie BHP opanowane, praca na spuście też, pozycja i postawa na 10 prowadzący super no i tłumów brak. Karolu z takim zapleczem i nauczycielem życzę Ci samych 10. Pozdrawiam z opolskiego - A jakby mu zrobić tablicę dźwiękową? Taką którą by (widział) - Bardzo miło się ogląda...pozdrowienia. - jaka muzyka Ahahaha
Dzisiaj jest wtorek26 lipca °C .Gości na portalu: 26.
🕔 Artykuł przeczytasz w 7 temat poświęcony prawu do broni, należałoby chyba wyjść od podstawowej dla podjętego tematu różnicy, dzielącej współczesność od czasów naszych przodków, którzy po raz pierwszy odwoływali się do sarmackich tradycji, którzy żyli w czasach świetności Pierwszej Rzeczypospolitej. Otóż różnicą tą jest ideologiczne podejście do tematu broni – tak palnej, jak i białej. Otóż nikt w XVI czy XVII wieku nie wpadłby na pomysł, aby dostęp do broni rozumieć w charakterze prawa, tj. zjawiska zależnego od czyjegoś zezwolenia – Króla, bądź Parlamentu. Samo pojęcie broni było wówczas rozumiane dalece inaczej niż dziś, bowiem w czasach częstych konfliktów zbrojnych, zajazdów szlacheckich, polowań i innych okazji, gdy broń okazywała się nader przydatna, posiadanie szabli, pałasza czy strzelby nie różniło się niczym w społecznym odbiorze od posiadania siekiery, wideł, motyki czy młotka. Broń była narzędziem. Dostęp do broni był czymś naturalnym, tak jak naturalnym było uprawianie ziemi. Na dowód powyższego można by przypomnieć kilka wersetów Mickiewiczowskiej epopei narodowej: Kto z nas tych lat nie pomni, gdy młode pacholę Ze strzelbą na ramieniu świszcząc szedł na pole, Gdzie żaden wał, płot żaden nogi nie utrudza, Gdzie, przestępując miedzę, nie poznasz, że cudza! Bo na Litwie myśliwiec, jak okręt na morzu, Gdzie chcesz, jaką chcesz drogą buja po przestworzu (…)1 Dzisiaj, analizując dzieje i myśl I Rzeczypospolitej zaczynamy sobie temat ten układać, opisywać i konfrontować z nam współczesnym odbiorem dostępu do broni. Tłumaczymy sobie, że wówczas prawo do broni było uznawane za prawo przyrodzone – wynikające wprost z prawa do życia i do jego ochrony. Owszem, tak było. Ręczę jednak, że nikt nie zastanawiał się wówczas w ten sposób nad tym tematem, tak jak dziś nikt nie zastanawia się nad tym czy legalnym jest posiadanie komputera. Dziś żyjemy natomiast w czasach, gdzie – cytując polskiego ustawodawcę – „Poza przypadkami określonymi w ustawie nabywanie, posiadanie oraz zbywanie broni i amunicji jest zabronione”2. Z podejścia naturalnego, niezmąconego nowoczesnymi pomysłami na organizację świata, na przestrzeni kilkuset lat zmieniliśmy o 180 stopni wizję tematu. A mówimy póki co jedynie o sferze prawodawstwa. Gdy wejdziemy bowiem w głąb umysłu przeciętnego mieszkańca Europy, w tym także i Polaka, otworzy się przed nami bezmiar absurdalnych i rzekłbym śmiesznych, gdyby nie prawdziwych a przez to strasznych, mitów odnośnie broni jako takiej. Zaczynając od broni białej – „kto normalny, jeśli nie bandyta nosi przy sobie nóż?”, przechodząc od razu do broni palnej, która przecież „raz do roku strzela sama”, albo że „broń w rękach cywili to przepis na strzelaninę”. Pierwszy mit, to dowód na odzwyczajenie się ludzi żyjących w mieście od faktu, iż nóż to zwyczajne narzędzie – problem prawdopodobnie mniej zauważalny w rejonach wiejskich i podmiejskich. Drugi to niezrozumienie, że broń jak każde narzędzie, wymaga pewnych zdolności jej obsługi – broń nie strzela sama, co nie przeczy faktowi, że wypadki z powodu lekceważącego podejścia do broni lub zwykłej nieostrożności się zdarzają. Trzeci mit można obalić odwołaniem się do zjawiska łatwej dostępności broni czarnoprochowej na polskim rynku. Każdy 18-latek, bez wcześniejszego przeszkolenia i uzyskania jakiegokolwiek zezwolenia może dziś zakupić (nawet w sklepie internetowym) sześciostrzałowy rewolwer i wyruszyć z nim na spacer po mieście. Czemu zatem nie słyszymy o strzelaninach i zabójstwach z wykorzystaniem tego typu broni? O napadach na sklepy? O krwawym rozwiązywaniu sąsiedzkich zatargów? Prawdopodobnie dlatego, że mamy jednak, jako społeczeństwo pewien stopień dojrzałości i wcale nie jesteśmy skłonni do wrogości i agresji wobec swoich sąsiadów. Mity, o których mowa, a więc przede wszystkim strach przed bronią, a z perspektywy rządzących państwami strach przed niezależnością poddanych ich zwierzchnictwu – trudniej bowiem zmusić uzbrojonego obywatela do posłuszeństwa, aniżeli posłusznego i zastraszonego człowieka, który nie ma żadnego narzędzia do obrony – przenikają niestety do prawa, a więc ustaw i innych aktów prawnych, które regulują stosunki społeczne. Mity te, a często celowe działanie w kierunku rozbrojenia obywateli, są przyczyną absurdalnych nierzadko regulacji prawnych. Dobrym przykładem mogą być Stany Zjednoczone, w których mimo obowiązywania drugiej poprawki3, lewicowe myślenie i nakręcany przez media strach przed bronią prowadzą do ustanowienia karykaturalnych niekiedy ograniczeń. Tak na przykład w Stanie New Jersey obowiązuje zakaz zakupu amunicji typu hollow point, czyli tzw. „amunicji grzybkującej”, która rzekomo jest amunicją szczególnie niebezpieczną. Pomijając fakt, iż w użytku typowo „miejskim” amunicja taka jest o wiele bardziej bezpieczna dla otoczenia, gdyż ma mniejszą możliwość penetracji, a zatem zmniejsza ryzyko rykoszetowania kuli po przebiciu celu, to prawo wprowadzające ten zakaz jest na tyle nieprecyzyjne, że inne niż klasyczne wersje amunicji grzybkującej są w pełni legalne. Inna regulacja z New Jersey traktuje wiatrówki i broń czarnoprochową jako broń, na którą wymagane jest zezwolenie (to niezbity dowód, że na dzień dzisiejszy w Polsce mamy swobodniejszy dostęp do broni niż w niektórych miejscach w USA). Z kolei miasto Nowy Jork wprowadziło zakaz, który zabrania posiadania broni o cechach „wojskowych” tj. takiej posiadającej bagnet lub nawet zaczep do zamocowania bagnetu, ograniczając przy tym maksymalną pojemność magazynka w każdego typu broni do pięciu nabojów. Jednak moim dotychczasowym faworytem na liście amerykańskich potworków prawnych regulujących szeroko pojęty temat broni jest sekcja 210. Zbioru Praw Stanu Nowy Jork w rozdziale dotyczącym rolnictwa i handlu, zgodnie z którym zakazane jest „wytwarzanie, sprzedaż, eksport jakichkolwiek produktów, których opakowanie ma kształt broni palnej”4. Co ciekawe, przepis ten nie dotyczy napojów alkoholowych. Również na naszym podwórku dochodzi do podobnych absurdów i już niedługo może okazać się, że nawet ta część społeczeństwa, która pociągnięta tematem broni palnej czy to z zamiłowania do kolekcjonowania ciekawych okazów pistoletów, karabinów czy strzelb, czy to z chęci konkurowania w rywalizacjach sportowych, zostanie postawiona przed trudną rzeczywistością. Od kilku lat mówi się coraz częściej o nowej dyrektywie unijnej5, która ma być w niedalekiej przyszłości zaimplementowana w Polsce, a która wprowadziła przepisy znacząco ograniczające obrót bronią palną, jak również surowo podchodzi do zagadnienia jej używania przez osoby prywatne. Posługując się kategoriami broni od A do C, pojęciami takimi jak „najniebezpieczniejsze rodzaje broni palnej”, odnosząc „stopień niebezpieczeństwa” broni do pojemności magazynka (zagrożenie jakie stanowi dana jednostka broni, jest wprost proporcjonalne do ilości nabojów w magazynku), europejscy komisarze pragną wprowadzić ten specyficzny i w wielu przypadkach śmieszny rygor dostępu do broni. Wszystko to oczywiście pod pretekstem ograniczenia dostępu do broni organizacjom terrorystycznym i przestępczym – jakby grupy te zainteresowane były w jakimkolwiek stopniu obowiązującymi przepisami prawa. Jedna mała rzecz boli mnie jednak w tym zestawieniu najbardziej. O ile zasada lex retro non agit w Stanach Zjednoczonych, mimo szalejącej plagi politycznej poprawności ma się dobrze, tak w europejskich warunkach możemy mieć co do tego spore zastrzeżenia. Dla zobrazowania funkcjonowania tej zasady na przykładzie Stanów Zjednoczonych weźmy jedną z młodszych, a jednocześnie już historyczną, bo nieobowiązującą, ustawę federalną Federal Assault Weapons Ban. Jej zasadniczym celem, jak sama nazwa wskazuje, było zakazanie obrotu bronią palną uznaną za szturmową. W dość pokrętny sposób dokonano zdefiniowania czym owa broń szturmowa jest6, natomiast co istotne – prawo to naturalnie nie dotyczyło broni, która była w posiadaniu obywatela USA przed wejściem w życie ustawy. Można było zatem w dalszym ciągu posiadać broń szturmową zarejestrowaną przed dniem wejścia w życie ustawy – efektem Federal Assault Weapons Ban było zatem tylko i aż tyle co ograniczenie obrotu wspomnianą bronią na okres obowiązywania ustawy, tj. w latach 1994-2004. Podobne przypadki dotyczą praktycznie każdego prawa ograniczającego dostęp do broni palnej – obowiązuje on od momentu wejścia w życie prawa, nie dotyczy zaś jednostek broni legalnie nabytej w przeszłości. W Polsce natomiast niejednokrotnie słyszymy o odstępowaniu od zasady nieretroaktywności prawa. Dobrym przykładem mogą być nie tak rzadkie uzasadnienia wyroków sądowych, w których widzimy odwołania do tezy, iż zasada lex retro non agit nie jest zasadą absolutną. Co więcej, w samym Kodeksie cywilnym znajdziemy przepis, który zasadę tę niejako rozpoznaje, dopuszczając jednocześnie od niej wyjątek – „Ustawa nie ma mocy wstecznej, chyba że to wynika z jej brzmienia lub celu7”. Z kolei przedsiębiorcom sen z powiek spędzają instytucje takie Zakład Ubezpieczeń Społecznych, które po latach potrafią wezwać obywatela do opłacenia zaległych składek wraz z odsetkami z tytułu zawartych umów zlecenia (choć de facto były one umowami o dzieło, jednak ZUS po latach uznał inaczej). Tego typu działania nierzadko przyjmują charakter wprost bezprawnych, a wynikają po prostu z silniejszej pozycji instytucji publicznej. Pomijając jakkolwiek dające się uzasadnić przypadki odstąpienia od zasady „prawo nie działa wstecz”, patrząc na całokształt polskiego, a szerzej europejskiego systemu prawa, a także dający się zaobserwować na przestrzeni ostatnich lat, szczególnie w dobie pandemii koronawirusa, upadek szacunku do prawa, jestem pełen obaw co do przyszłości regulacji dotyczących dostępu do broni palnej w naszym kraju. Być może, podobnie jak Amerykanie, będziemy musieli dostosować naszą broń do wymogów nowych regulacji i dokonamy takich jej modyfikacji, by dopasować ją do nowego, lepszego prawa. Nasza broń nie będzie już projektowana z myślą o jej użyteczności i bezpieczeństwie użytkowania ale z myślą o zgodności z przepisami o długości lufy, pojemności magazynka czy głośności strzału. Prawdopodobnie ostatecznie pojawią się na rodzimym rynku takie wynalazki współczesnej myśli zbrojeniowej jak kolby do karabinków w postaci obręczy (pistol brace), dzięki którym karabinek nagle stanie się pistoletem albo plastikowe nakładki na uchwyt pistoletowy (pistol grip fin), które sprawiają, że pistolety stają się karabinami. Innymi słowy, nasza broń nie będzie już taka jak kiedyś… Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 1(3)/2021. [Grafika: Rast des Jägers auf der Alm; Autor: Emil Rau] _______________________________ 1. A. Mickiewicz, Pan Tadeusz, Lwów, Warszawa, Kraków 1921. 2. Ustawa z dnia 21 maja 1999 r. o broni i amunicji ( Dz. U. z 2020 r. poz. 955.), art. 2. 3. W USA prawo do broni jest zagwarantowane wprost w Konstytucji. 6. Pojęcie broni szturmowej wedle przepisów Federal Assault Weapons Ban odnosiło się zarówno do konkretnych modeli wymienionych z nazwy, jak też do trzech ogólnych kategorii broni: samopowtarzalnych karabinów, samopowtarzalnych pistoletów oraz samopowtarzalnych strzelb – jeżeli miały odłączane magazynki, a także co najmniej dwie charakterystyczne dla broni szturmowej cechy takie jak: chwyt pistoletowy w karabinie, montaż do bagnetu, wyrzutnię granatów, tłumik płomienia, składana lub teleskopowa kolba. Wymienione z nazwy zostały broń produkcji izraelskiej – karabinek Galil oraz pistolet maszynowy UZI, amerykański karabin Colt AR-15, belgijskie FN/FAL, austriacki Steyr AUG, szereg kopii rosyjskiego karabinka AK czy karabinek włoskiej produkcji Beretta AR-70. 7. Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny ( Dz. U. z 2020 r. poz. 1740, 2320), art. 3.
Niedawno, przypadkiem trafiłem na zacytowany wpis Witolda Załuska, odnoszący się do bezpieczeństwa na zawodach strzeleckich: „Podczas ostatniego weekendu zmarł uczestnik poznańskiego maratonu, a na rajdzie Mistrzostw Polski samochód wpadł w publiczność raniąc dwie dziewczynki. W ten sam weekend pod Gdańskiem odbyło się Grand Prix IPSC, zamykające sezon. Ok 200 os. oddało ok. 60 000 strzałów. Pod presją czasu, w ruchu, z trudnych pozycji i z niestabilnego podłoża. Nie było kontuzji, z którymi nie poradził sobie plasterek. Ale nadal to strzelectwo jest niebezpieczne i trzeba je ograniczać, czy wręcz zwalczać.” Wywołał on uśmiech na mojej twarzy, ale i skłonił do pewnej refleksji. Jak to faktycznie jest z tym strzelectwem, w końcu broń jest niebezpiecznym narzędziem. Wydawać by się mogło, że o wypadek nie trudno. W sumie nie dość, iż strzelba sama raz do roku strzela, to jeszcze Pan Bóg kule nosi. Okazuje się, że nie jest to prawdą. Najczęstsze urazy to obtarcia naskórka czy skręcenia kostki. Nie twierdzę, że nie zdarzają się sytuacje niebezpieczne, jednak sędziowie i instruktorzy czuwający nad przebiegiem zawodów i ich bezpieczeństwem są na tyle blisko, że bardzo szybko mogą zareagować na każdą stwarzającą zagrożenie sytuację. I robią to. Bezwzględnie. Symptomatyczne dla zawodów strzeleckich jest jednak coś innego. Czy słyszał ktoś o rozróbach kibiców na takich zawodach? Ja nie, a należy zaznaczyć, że znaczna część zawodników, jak i kibiców, wnosi na teren obiektów sportowych, narzędzia powszechnie uważane za niebezpieczne. Nie mam tu na myśli noży, maczet i czy popularnego ”bejzbola”. Nigdy nie słyszałem też o ustawce zwolenników jednego Klubu Strzeleckiego z sympatykami innego. Ktoś nawet wspomniał mi o zawodach dwóch Klubów odbywających się na jednej strzelnicy. O zgrozo… nic się nie stało. Może poza wymianą kilku opinii na temat posiadanego sprzętu. Muszę też zaznaczyć, że zapewne nie było tam też obstawy Policji, choć Policjanci mogli być wśród zawodników. To się w głowie nie mieści. Byliście kiedyś na dużym, rodzinnym grillu? Atmosfera na zawodach przypomina właśnie taką imprezę. Co prawda bezalkoholową, ale w niczym to nie przeszkadza uczestnikom i gościom w dobrej zabawie. Nawet dzieci się nie nudzą, w końcu tyle ciekawych rzeczy wokół. No dobra, przyznaję widziałem kiedyś znudzone dziecko. Maluch nie miał jeszcze roku i spał w najlepsze (ochronniki słuchu są nadzwyczaj skuteczne), więc myślę, że jest usprawiedliwiony. Za to jaką furorę zrobił, wśród tych wszystkich „cioć” i „wujków”, aż szkoda, że nie będzie pamiętał! Na koniec, znam jeden, jedyny przypadek postrzału na zawodach. Jednak nie był on związany ze złym prowadzeniem imprezy a z nonszalancją właściciela broni. Przykra sprawa, zakończona długa operacją i zapewne jeszcze dłuższą rehabilitacją. Mimo to bezpieczniej czuję się na klubowych zawodach niż na meczu piłki kopanej.
broń raz do roku strzela sama