całodzienna letnia wyprawa na rysy

Relacje z podróży Góry Korona Gór Polski Wyprawa na Rysy od polskiej strony, czyli jak się przygotować i przetrwać całodniową wyprawę po górach mini-20160629_082843 w dniu 16 stycznia 2017 16 stycznia 2017 Tatrzański szlak na Rysy. Trasa: Palenica Białczańska – Morskie Oko – Czarny Staw – Bula pod Rysami – Rysy i powrót do Palenicy Białczańskiej. Czas: 11 h 42 min, Dystans: 25,5 km, Suma podejść: 1844 m. – Szlak na Rysy jest technicznie dość trudny i męczący. – Rysy są najwyższym szczytem w Polsce. Przyznaję, że zdobycie Rysów od dawna chodziło mi po głowie. Z różnych jednak powodów przez ostatnich kilka sezonów nie udało mi się tego dokonać. Czasami jednak życie pisze zupełnie niespodziewane scenariusze, przez co jedne sprawy kompletnie się zawalają, lecz z drugiej strony na pocieszenie jakby pojawiają się jednocześnie inne możliwości.… » Wyprawa na Rysy od polskiej strony, czyli jak się przygotować i przetrwać całodniową wyprawę po górach » mini-20160629_101910. mini-20160629_101910. Rysy [1] (2 503,0 m n. m. [2]; poľ. Rysy, nem. Meeraugspitze, maď. Tengerszemcsúcs) sú jedným z najpopulárnejších vyhliadkových štítov v hlavnom hrebeni Vysokých Tatier. Nachádzajú sa nad Mengusovskou a Bielovodskou dolinou na slovensko - poľskej hranici, nad Štrbským Plesom, približne 17 km severozápadne od Popradu. [3] nonton drama china my girlfriend is alien 2 sub indo. Rysy 2499 m npm Fot. R. Orlińska Wejście na Rysy Na Rysy od polskiej strony prowadzi czerwony turystyczny szlak, znad Morskiego Oka. I fajne jest to, że jeśli, ktoś ma dobry wzrok lub lornetkę to może sobie siedząc na tarasie schroniska Morskie Oko popijać kawę lub coś innego i obserwować wchodzących na ten szczyt. Dla wielu ludzi wejście na Rysy jest obowiązkowym elementem chodzenia po Tatrach. Szlak nie należy do najtrudniejszych, jednak w wielu miejscach jest ubezpieczony łańcuchami i sztucznymi ułatwieniami, wzmacniającymi bezpieczeństwo turystów. Jeśli byście wybierali się tam pierwszy raz to proponowałbym miesiące lipiec lub sierpień. Jest to okres, gdy na szlaku nie ma już śniegu i bezpieczeństwo wędrówki jest większe. Choć na pewno ze śniegiem się na trasie spotkacie, ale nie będzie już potrzebny sprzęt zimowy typu raki, czekan czy liny. Samo wejście można rozpocząć od parkingu na Palenicy - wyruszając wcześnie rano np. z Zakopanego. Ale będzie trzeba jeszcze pokonać 8 km asfaltowej drogi do schroniska. Niepotrzebne zmęczenie i strat czasu. Proponowałbym przenocować w schronisku Morskie Oko. I wejście rozpoczynać od schroniska. Schronisko Morskie Oko Foto R. Orlińska Foto. R. Orlińska Proponuję wstać z rana i wyruszyć na szlak, gdy na szlaku nie będzie tłumów spragnionych widoków turystów i nie będą tworzyły się kolejki na łańcuchach. Bo to trochę utrudnia wchodzenie. A tego chcemy uniknąć. Po za tym nocleg w Morskim Oku, też jest atrakcją samą w sobie np. dla kogoś kto nigdy tam nie nocował. Uprzedzam tylko, że rezerwacji trzeba dokonywać klika miesięcy wcześniej lub próbować w ostatniej chwili, bo czasem się zwalniają miejsca lub pozostaje tzw. podłoga. Dobra, gdy mamy już dograne sposoby dotarcia do Morskiego Oka to kilka informacji jak, iść na te wspomniane Rysy, ano droga prosta, choć długa, ponad 3 godziny wchodzenia od schroniska. Jednak coś za coś- wejście na Rysy jest bardzo widokowe z każdego miejsca, gdzie się nie zatrzymacie będą piękne widoki na góry. Do tego poczucie, że wchodzisz coraz wyżej i wyżej i piękno widoków wzrasta. Najpierw Czarny Staw. Foto R. Orlińska Potem obejście z lewej strony tego jeziora górskiego i powolne, acz widowiskowe wspinanie się czerwonym szlakiem na sam szczyt o wysokości 2499 m npm. Czy wejście na Rysy jest trudne? Powiem szczerze, że odpowiedz na to pytanie jest naprawdę skomplikowana. Jak wchodziłem pierwszy raz na ten szczyt ponad 24 lata temu, to nie pamiętam żadnych trudności; od wejście pod górę, może i długie, ale bardzo przyjemne i nie sprawiające większych wyzwań. Jak wchodziłem rok temu z grupą obeznanych ludzi z górami to, niektórzy czuli respekt, na niektórych górnych partiach podczas podchodzenia. Powiem jasno na tym szlaku trzeba uważać i poruszać się po wyznaczonych trasach nie złazić i nie szarżować, bo to się mija z celem. Jeśli są łańcuchy to proszę skorzystajcie z nich, bo ktoś je tam umieścił dla bezpiecznego poruszania się po tej ścieżce. A widoki są naprawdę super. Samo podejście na końcówce jest troszeczkę eksponowane więc proszę zachować ostrożność. No i po 3 godzinach wspinania się mamy upragniony szczyt. Miejsca na samej górze nie jest zbyt wiele….. ale spokojnie da się usiąść. i wystarczy, aby spokojnie odpocząć nawet, gdy jest sporo turystów, którzy wcześniej tam weszli. Proszę pamiętać, że szczyt Rysów składa się z trzech wierzchołków, ten położony całkowicie po słowackiej stronie mierzy 2503 m npm. Jak już weszliśmy to kiedyś trzeba będzie z niego zejść. Samo schodzenie ze szczytu można zrobić na dwa sposoby. Pierwszy to wrócić tą samą drogą do Morskiego Oka czerwonym szlakiem lub przejść na słowacką stronę i przez schronisko Chata pod Rysami. Fot. A. Kamińska Taka ciekawostka na przy schronisku wysokie WC Następnie dojść do miejscowości Strebskie Pleso i przez Stary Smokowiec i Tatrzańską Łomnicę wrócić na polską stronę autobusem. Powiem tylko, że przejazd tą trasą też jest bardzo widokowy, bo jadąc drogą widzi się sporą panoramę Tatr. A przy okazji po stronie słowackiej można zajść na obiad na knedliki. Czasowo da się to zrobić w letni dzień. Radzę tylko sprawdzić połączenia. Powodzenia na trasie. Foto R. Orlińska pozdrawiam Tomek Rozważasz trasę rowerową w woj. małopolskim? Podpowiadamy, gdzie warto się wybrać. Wybraliśmy 10 ciekawych tras. Mogą mieć różne stopnie trudności czy dystansu, dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie. Razem z Taseo proponujemy Wam 10 tras na wycieczkę rowerową w woj. małopolskim. Co tydzień wybieramy inny zestaw. Zobacz, jakie trasy rowerowe w woj. małopolskim proponujemy na po woj. małopolskimWe współpracy z Traseo wybraliśmy dla Was 10 tras rowerowych w woj. małopolskim, które polecają inni rowerzyści. Wybierz najlepszą dla wyruszysz na wyprawę, sprawdź, jaka będzie pogoda. 🚲 Trasa rowerowa: błonia krakowskie - tor kajakowy - Las WolskiPoczątek trasy: Kraków Stopień trudności: Dystans: 26,62 km Czas trwania wyprawy: 2 godz. i 46 min. Przewyższenia: 289 m Suma podjazdów: 937 m Suma zjazdów: 834 m Trasę rowerową mieszkańcom poleca na krakowskich błoniach, z których kierujemy się na most dębnicki, za mostem wjeżdżamy na rowerową ścieżkę i nią dotrzemy aż do toru kajakowego. Ścieżka jest wydzielona, bezpieczna (bez samochodów) i prowadzi bulwarami wiślanymi. To jest najbardziej rekreacyjny odcinek naszej wycieczki. Czasami ilość rowerzystów i rolkarzy może być duża i wymaga od nas uwagi. Docieramy do toru kajakowego, gdzie możemy odpocząć i pooglądać osoby trenujące. Przekraczamy Wisłę mostem dla rowerzystów i skręcamy w prawo na ul. Mirowską (tu na chwilę włączamy się do normalnego ruchu drogowego), następnie Orlą i Bielańska docieramy do Ks. Józefa. Skręcamy w aleję Wędrowników i znowu opuszczamy ruch uliczny. Będziemy się wspinać pod ZOO. Możemy na chwile odbić od naszej trasy w prawo i zobaczyć opactwo na Bielanach. Kierujemy się na parking przy wejściu do ogrodu zoologicznego. Możemy tu w cieniu odpocząć i coś przekąsić. Z parkingu ruszamy niebieskim szlakiem do ulicy Starowolskiej. Ten odcinek możemy modyfikować na wiele sposobów. Oprócz szlaku niebieskiego możemy wybrać żółty lub którąkolwiek ścieżkę prowadzącą w dół. Prędzej czy później i tak trafimy na szlak niebieski lub żółty. Po dotarciu do ulicy Starowolskiej kierujemy się lewo aż do Królowej Jadwigi następnie w lewo w Ludmiły Korbutowej. Przekraczamy most na Rudawie i wzdłuż Rudowy wracamy na jest łatwa. Odcinek przez las wolski pozwala na zabawę i nabieranie wprawy w jeździe w będzie pogoda?Pogoda na weekend dla Krakowa🚲 Trasa rowerowa: Pętla z zaliczeniem zamku TęczynPoczątek trasy: Krzeszowice Stopień trudności: Dystans: 22,83 km Czas trwania wyprawy: 2 godz. i 55 min. Przewyższenia: 163 m Suma podjazdów: 366 m Suma zjazdów: 384 m Witek1964 poleca tę trasęWycieczka rowerowa z Wolo Filipowskiej z punktem docelowym którym był zamek Tęczyn. Byłem tam kiedyś około 20 lat temu i byłem zdziwiony bo wiele się zmieniło. Zamek od 2010 jest w remoncie. Można wejść na wieżę. Odnowiono fragmenty murów. Generalnie robi dużo lepsze wrażenie niż dawniej. Co prawda trzeba kupić bilet za 7 zł np ale w końcu ktoś musi sfinansować zabiegi upiększające. Sama trasa rowerowa miała być dłuższa bo planowaliśmy jechać zielonym szlakiem z Krzeszowic do Sanki i dalej do Rudnej ale wszechobecne błoto sprawiło że zdecydowaliśmy o skróceniu rundy o około 11 km i jeszcze przed autostradą skręciliśmy na czerwony szlak prosto w stronę zamku. W kilku miejscach trzeba było zejść z roweru i prowadzić go po kostki w bagnie. W sumie fajnie ale gdyby pogoda była dłuższy czas słoneczna byłoby na pewno lepiej. Poziom trudności średni ale zależny zdecydowanie od pogody. Kilka stromych podjazdów w tym pod zamek jak dla mnie nie do pokonania na będzie pogoda?Pogoda na weekend dla Krzeszowic🚲 Trasa rowerowa: Pieniny 2013Początek trasy: Szczawnica Stopień trudności: Dystans: 88,91 km Czas trwania wyprawy: 30 godz. i 58 min. Przewyższenia: 834 m Suma podjazdów: 2 645 m Suma zjazdów: 2 673 m Under poleca tę trasę rowerzystomOgraniczenia i limity nie interesują NAS - Pieniny 2013Ostatni weekend czerwca niesie za sobą niezapomnianą wyprawę i dwudniową przygodę w licznym rowerowym towarzystwie. Nie po raz pierwszy powtarzam, że najważniejszą wartością w życiu jest progres. Już na wstępie można takowy zauważyć patrząc na termin w którym pojechaliśmy. Rok wcześniej taką trasą kończyliśmy sezon i była ona najdłuższą z dotychczasowych jeżdżąc po górach. W tym roku już w czerwcu nie bacząc na warunki pogodowe wybieramy się w góry popedałować. Wielkim walorem naszej wyprawy jest liczba „bajkoholików”, którzy podjęli się wyzwania jakim jest zdobycie razem jako punkt wyjściowy obraliśmy sobie Szczawnicę. Stamtąd po wypakowaniu się i przygotowaniu rowerów do jazdy ruszyliśmy w trasę. Rozpoczęliśmy jazdę z domu Tomka ulokowanym przy malowniczym deptaku, który ciągnie się wzdłuż Grajcarka przez całą długość Szczawnicy. Niestety już w Krościenku nad Dunajcem musieliśmy zrobić pierwszy postój ze względu na ulewę, która prędzej czy później by nas dopadła. Jednak dobry nastrój nas nie opuszczał. Po mniej więcej 0,5h ruszyliśmy dalej. Kierowaliśmy się na Grywałd, aby ominąć część trasy biegnącej główną szosą. Tam mieliśmy pierwszy podjazd. Na szczycie jak to w górach rozciąga się piękny widok na pobliskie góry i doliny. Następnie zjechaliśmy znowu do drogi głównej i uderzyliśmy znów do góry na Hałuszową. Co ważne wjechaliśmy w teren, czyli to co kochamy najbardziej. Wokół nas roztacza się Pieniński Park Narodowy. Dojechaliśmy do Sromowców Wyżnych. No może troszeczkę się rozpędziłem z tym „dojechaniem”, ja przejechałem Sromowce Wyżne i zjechałem aż do zbiornika jeziora Sromowieckiego. Dlatego też byliśmy zmuszeni zmienić drogę i pojechać przez Słowację resztę trasy. Ale nie ma czego żałować. Widok na zaporę i zamek w Niedzicy zapiera dech w piersiach, a na marginesie wyznaję zasadę, że na zjazdach się nie zatrzymuje xD. Kontynuujemy podróż po stronie naszych południowych sąsiadów, ale czym by był pobyt na Słowacji bez wyzerowania chociaż jednego „Zlatego”. Oczywiście nikt z nas nie jest zwolennikiem spożywania trunków podczas jeżdżenia, ale wyszło jak wyszło. Po niedługim postoju w Czerwonym Klasztorze jedziemy twardo już do Szczawnicy. Muszę przyznać, że ten odcinek doliny Dunajca jest wyjątkowo piękny. Szutrowa ścieżka biegnąca wzdłuż rzeki, a ponad nami skalne ściany. Zrobiwszy 40km dojeżdżamy z powrotem do Szczawnicy. Zdajemy sobie sprawę, że najłatwiejsza część za nami. Najwyższy czas uzupełnić braki energii pysznym obiadkiem przy deptaku nad Grajcarkiem. Po mniej więcej godzinnej przerwie ruszamy główną drogą biegnącą przez Szczawnicę, a następnie odbijamy w ulicę Sopotnicką. Pierwszy odcinek biegnie asfaltem, ale niedługo później zaczyna się utwardzona leśna droga i tak aż na można powiedzieć, że było łatwo. Na podjazdach o większym nachyleniu droga jest utwardzona 30cm kamieniami, które podczas dużej wilgotności stanowią nie lada śliską przeszkodę. Przez ok. 70% podjazdu towarzyszył nam rzęsisty deszcz. W niektórych momentach nie było możliwości wyjechać i musieliśmy podprowadzać rowery, co po przebyciu 50km jest bardzo wyczerpujące. Ale motywowani silną wolą i hartem ducha daliśmy radę. Ten widok masztu na Prehybie to naprawdę coś niepowtarzalnego. Zmęczeni i usatysfakcjonowani zwycięstwem nad samym sobą bawimy się przy dzień wyprawy to zdecydowanie łatwiejsza trasa w porównaniu z...1 dzień: kółeczko wokół Pieniny + podjazd pod Prehybę(60,52km; 4h 19min; 14,01km/h; 60,28km/h)2 dzień: zjazd z Prehyby przez Wielki Rogacz, Obidzę i Jaworki(32,25km; 2h 10min; 14,84km/h; 44,76km/h)SUMA statystyki według licznika na rowerze:dystans: 92,77km czas na rowerze: 6h 29min średnia prędkość: 14,43km/h max. prędkość: 60,28km/h Ekipa: Paulina, Gruby, Kania, Tomek, Parys, Przemo, Wojtek, UnderNawigujJaka będzie pogoda?Pogoda na weekend dla Szczawnicy🚲 Trasa rowerowa: Z Krakowa na Pustynię BłędowskąPoczątek trasy: Kraków Stopień trudności: Dystans: 108,49 km Czas trwania wyprawy: 7 godz. i 45 min. Przewyższenia: 252 m Suma podjazdów: 1 849 m Suma zjazdów: 1 805 m poleca tę trasęTrasa przyjemna dla rowerzystów ceniących sobie mieszane drogi. Starałem się unikać bardziej ruchliwych odcinków dróg krajowych, jednak kilka się wkradło. Odcinek przez Sułoszową następnie z Kluczy do Olkusza i ostatni przez Brzezie do Krakowa. Większość jednak to drogi mało ruchliwe czy też odcinki wyznaczonych tras rowerowych wiodące przez las. Na trasie dużo ciekawych miejsc do zobaczenia. Mój ulubiony rejon przez Prądnik Korzkiewski, Ojców po Pieskową Skałę. Jak również odnowiony zamek w Rabsztynie i cel wycieczki Pustynia Błędowska. Panorama na pustynię z punktu widokowego Czubatka robi wrażenie. Obszar ten zwany "Polską Saharą" to największy teren występowania piasków śródlądowych w Europie. Niecałe 100 lat temu można tu było obserwować zjawisko fatamorgany i burze piaskowe. Częścią drogi powrotnej jest ciekawy odcinek od Witeradowa przez Racławice, Paczółtowice, Doliną Racławki po Dubie. Trasa może trochę wymagająca ze względu na odległość. Mając jednak duży zapas czasowy, nie jest trudna. Polecam i życzę pozytywnych wrażeń :)NawigujJaka będzie pogoda?Pogoda na weekend dla Krakowa🚲 Trasa rowerowa: Tenczyński I Rudniański Park Krajobrazowy i ...Początek trasy: Krzeszowice Stopień trudności: Dystans: 99,65 km Czas trwania wyprawy: 7 godz. i 56 min. Przewyższenia: 169 m Suma podjazdów: 2 105 m Suma zjazdów: 2 119 m Trasę rowerową mieszkańcom poleca AzaWycieczka po parkach krajobrazowych. Jak sama nazwa wskazuje, nacieszymy się pięknem otaczającej przyrody :-). Parę parków i rezerwatów odwiedzimy po drodze: Tenczyński, Rudniański, Doliny Mnikowskiej, Doliny Potoku Rudno. Piękna przyroda w szczególności w dolinkach, szum strumieni, dookoła wyrastające skałki - nieustannie mnie zachwycają :-). Do obejrzenia piękne panoramy okolic i nie tylko. Oczywiście nie obeszło się bez niespodzianek na trasie ale zaznaczyłem newralgiczne miejsca. Wycieczka na pewno nie dla dzieci a przynajmniej tych młodszych ze względu na trudy przewyższeń jakie trzeba pokonać. Traska przebiega szlakami rowerowymi oraz turystycznymi. Jak wiadomo szlak pieszy to nie przelewki i czasami może nas zaskoczyć. Najlepiej wybrać się w porze naprawdę suchej, unikniemy w wielu miejscach będzie pogoda?Pogoda na weekend dla Krzeszowic🚲 Trasa rowerowa: Z Krakowa na Rysy rowerem i pieszo (1 dzień)Początek trasy: Kraków Stopień trudności: Dystans: 119,24 km Czas trwania wyprawy: 1 min. Przewyższenia: 931 m Suma podjazdów: 2 181 m Suma zjazdów: 1 389 m Mansi5 poleca tę trasę rowerzystomTrasa omijająca zakopiankę. W okolicach Łysej Polany zostawiłem rower i dalej pieszo na Rysy (trasy pieszej nie ma w śladzie - bo i po co - każdy ją zna).Ślad w większości oryginalny, ale miejscami posklejany ze względu na słabą baterię w 1 miejsce polecam ominąć - kawałek szlaku czerwonego pomiędzy Zaskale a Szaflarami wzdłuż rzeki Rogoźniczek (zgubiłem chyba szlak i przedzierałem się tam przez trawy). Poza tym trasy asfaltowe lub łatwe trasy szutrowe w okolicach można by też nieznacznie zmodyfikować, tak aby była tylko będzie pogoda?Pogoda na weekend dla KrakowaSprawdź rowery i akcesoria dla CiebieMateriały promocyjne partnera 🚲 Trasa rowerowa: Do Doliny ChochołowskiejPoczątek trasy: Zakopane Stopień trudności: Dystans: 36,87 km Czas trwania wyprawy: 8 godz. Przewyższenia: 309 m Suma podjazdów: 560 m Suma zjazdów: 542 m Trasę dla rowerzystów poleca BikePointJedna z najbardziej popularnych tras rowerowych. Prowadzi z Zakopanego przez Kiry, Dolinę Chochołowską, aż do schroniska na Polanie Chochołowskiej. Wracamy tą samą drogą, po wcześniejszym skosztowaniu oscypka w jednej z licznych bacówek mijanych po będzie pogoda?Pogoda na weekend dla Zakopanego🚲 Trasa rowerowa: Wzdłuż Dunajca i wokół Jez. trasy: Szczawnica Stopień trudności: Dystans: 62,71 km Czas trwania wyprawy: 5 godz. i 47 min. Przewyższenia: 299 m Suma podjazdów: 1 402 m Suma zjazdów: 1 426 m Lemur36 poleca tę trasęW drugim dniu pobytu w Pieninach pojechaliśmy w trasę wzdłuż Dunajca i dookoła Jez. Czorsztyńskiego. Podczas podróży towarzyszyły nam niesamowite widoki i piękno przyrody. Do pełni szczęścia zabrakło więcej ścieżek rowerowych, albo chociażby poboczy na drogach, co umożliwiłoby bezpieczniejsze poruszanie się po tych przepięknych będzie pogoda?Pogoda na weekend dla Szczawnicy🚲 Trasa rowerowa: Z Krościenka do trasy: Szczawnica Stopień trudności: Dystans: 16,02 km Czas trwania wyprawy: 1 godz. i 51 min. Przewyższenia: 135 m Suma podjazdów: 376 m Suma zjazdów: 391 m Lemur36 poleca tę trasęSzczawnica to miasto uzdrowiskowe z 200-letnią tradycją leczniczą, położone w Beskidach Zachodnich, w dolinie potoku Grajcarka. Jest tu znakomity mikroklimat sprzyjający poprawie zdrowia i kondycji górnych dróg oddechowych. Do największych atrakcji możemy zaliczyć: Promenadę o długości około 1800m biegnącą wzdłuż Grajcarka, Park Górny i Dolny, zabytkowe budynki kurortowe z XIX wieku, kolej krzesełkową na będzie pogoda?Pogoda na weekend dla Szczawnicy🚲 Trasa rowerowa: Pętelka z Krakowa przez Dolinę Prądnika, Pieskową Skałę i Dolinę BędkowskąPoczątek trasy: Kraków Stopień trudności: Dystans: 57,32 km Czas trwania wyprawy: 4 godz. i 31 min. Przewyższenia: 264 m Suma podjazdów: 1 062 m Suma zjazdów: 1 021 m Trasę rowerową mieszkańcom poleca przyjemna pętelka przez dwie piękne dolinki i teren Ojcowskiego Parku Narodowego. Trasa nie sprawia wielkich problemów. Ja pokonałem ją po kilku dniach deszczowych, przez co odcinek Doliny Będkowskiej od strony Jerzmanowic w pobliżu źródeł Będkówki, wspomnianego w opisach zdjęć wywierzyska był bardzo błotnisty i w kilku miejscach trzeba było zejść i przeprowadzić rower. Trasa bogata w ciekawe miejsca zarówno przyrodnicze, jak i historyczne, Brama Krakowska, Zamek w Ojcowie, Kaplica na wodzie, Maczuga Herkulesa, Zamek królewski w Pieskowej Skale, Brama Będkowska to jedne z wielu miejsc na trasie. Polecam i życzę przyjemnej jazdy :)NawigujJaka będzie pogoda?Pogoda na weekend dla to portal oraz darmowa aplikacja mobilna na urządzenia z systemami android lub iOS. Znajdziesz tu ponad 200 000 tras! Możesz nagrywać własne ślady podczas wycieczek lub podążać trasami pozostałych użytkowników. Szukaj inspiracji zdjęcia, dodawaj opisy, a później wyślij zapisaną trasę na Będziesz mieć możliwość dodatkowej edycji danej trasy. Możesz również podzielić się nią z innymi użytkownikami Traseo lub zachować jako prywatną tylko dla siebie. Sprawdź wszystkie możliwości Traseo, zainstaluj aplikację i ruszaj na szlak! Koniec wakacji wprawił nas w minorowy nastrój, na polepszenie humorów postanowiliśmy wyruszyć w Dolomity. Jeszcze w tych górach nie byliśmy, tyle natomiast słyszeliśmy. Skonfrontujemy w końcu wyobrażone z realnym… Dolomity to góry znacznie wynioślejsze niż Tatry: wysokość 2500 metrów osiąga tu większość wierzchołków (najwyższy wierzchołek Marmolady — Punta Penia — wznosi się 3343 metry Powierzchniowo są bardzo rozległe, nie tworzą jednorodnego łańcucha, ale kilkanaście grup porozdzielanych głębokimi dolinami i wysokimi przełęczami: przeprawa z jednej grupy do drugiej potrafi zająć sporo czasu. W dużej części składają się z dolomitu, czyli skały będącej związkiem wapnia i magnezu. Jest ona podatna na wietrzenie i procesy erozji, co odpowiada za powstawanie tak charakterystycznych malowniczych kształtów. Niczym średniowieczna twierdza… Widok na grupę Selli od strony przełęczy Gardena. Spędziliśmy w Dolomitach zaledwie tydzień, można powiedzieć, że ledwie musnęliśmy je wzrokiem. Wystarczyło, by się zauroczyć. Góry są przepiękne, krajobrazowo fantastyczne, wręcz bajkowe; trudno się dziwić, że trafiły na listę UNESCO. Co rzadko się zdarza, wszystkie przedsięwzięte przez nas wyprawy — nawet ta najkrótsza, spowodowana załamaniem pogody — pozostawiły w nas niezatarte wrażenia. Niestety, każdy kij ma dwa końce i atrakcyjność Dolomitów przekłada się także na przygnębiające wady. Na potrzeby turystyki nadmiernie je ucywilizowano (schronisk i kolejek jest tu bez liku), przez co zalewa je tłum, dla którego przebywanie w górach niekoniecznie ma większą wartość (bardziej chodzi o zaliczenie niż przeżycia). Przyjechaliśmy niby po wysokim sezonie (ten trwa tu do 15–20 sierpnia), mimo to na szlakach, ferratach i w schroniskach zaskoczyła nas ciżba ludzi. Co tu się dzieje w środku lata, nie chcę sobie nawet wyobrażać. To musi być armagedon jak w naszych Tatrach. Nawet tam, gdzie podobno jeszcze do niedawna nikt nie zaglądał, dziś spotyka się wielu turystów. Czy więc w Dolomitach są jeszcze miejsca oferujące samotność? Na pewno tak, dotyczy to jednak szczytów niedostępnych szlakiem. O zmierzchu… W oddali koronka szczytów Sassolungo widoczna podczas zejścia z Marmolady. Do dolomickiej doliny Badia przyjechaliśmy pod koniec sierpnia, a przywitał nas krajobraz wczesnowiosenny. Załamanie pogody, które poprzedziło nasze przybycie, oprószyło góry śniegiem. Wyżej spadło ponad pół metra białego puchu, niżej, na wysokości około dwóch tysięcy metrów — kilkanaście centymetrów. Nic zaskakującego, ale mokra skała utrudniała zdobywanie wyniosłych szczytów, zwłaszcza ferratami. Śliskie kamienie przy zerowej temperaturze, a taka panowała w okolicach 3 tysięcy metrów, stają się oblodzone, robi się wówczas i mało zabawnie, i niebezpiecznie. Postanowiliśmy nie forsować tempa od samego początku, dać sobie dzień na aklimatyzację, a przede wszystkim pozwolić zadziałać słońcu, tak by osuszyło skały i stopiło większość śniegu, zanim wyruszymy wyżej na całodzienne wyrypy. Zapraszam na krótkie opisy naszych wędrówek. GRAN CIR i FERRATA NA PITLA CIR Passo Gardena — Pitla Cir — Passo Gardena — Gran Cir — Passo Gardena (na Pitla Cir via ferrata) czas przejścia: 5–6 godzin (w tym 1 godz. ferrata) suma podejść: 800 m trudność: ** Gran Cir i Pitla Cir wznoszą się nad przełęczą Gardena i należą do grupy Puez. Tworzą wraz z kilkoma innymi turniami poszarpaną grań, która z dołu wydaje się nie do zdobycia. Pozory mylą — oba szczyty są dostępne turystycznie, a ich osiągnięcie nie wymaga bardzo zaawansowanych umiejętności, oferuje w zamian trochę wspinaczki i świetne widoki. Wejście na oba szczyty podczas jednej wycieczki to zadanie dla bardziej doświadczonych górołazów — trzeba mieć sprzęt na via ferraty i odporność na ekspozycję, do zrobienia jest około 800 metrów przewyższenia, niby niedużo, ale da się to odczuć w nogach. Można oczywiście zdobyć tylko łatwiejszy szczyt — Gran Cir. Prowadzi na niego miejscami ubezpieczony stalową liną szlak, pod względem trudności i popularności odpowiednik, jak ujmuje to znawca Dolomitów Dariusz Tkaczyk, tatrzańskiego Giewontu. Pitla Cir — najwyższy wierzchołek na zdjęciu — oferuje rasową via ferratę i wspaniałe widoki. Na oba szczyty wyrusza się z PASSO GARDENA (2121 m Przez tę wysoko położoną przełęcz przebiega szosa, a kilka parkingów (płatnych), wyciągów i restauracji obsługuje pokaźny w tym miejscu ruch turystyczny. Z parkingu podchodzi się przez rozległe hale pod skalny mur i w zależności od tego, co chce się zdobyć, kieruje na prawo lub lewo. My zaczynamy od zdobycia PITLA CIR (2520 m To piąty szczyt w grani Cir, stąd jego nazwa (pitla oznacza pięć). Na wierzchołek wiedzie ładna ferrata zwana Cir V — droga jest niedługa, ale ekscytująca. Duża ekspozycja, dwa dosyć trudne odcinki i wspaniały widok ze szczytu — jest się czym zachwycać. Ferrata oceniana jest na B | C. W moim odczuciu problemem jest bardziej ekspozycja niż wymagania techniczne, ale co ciekawe najtrudniejszy odcinek łączy w sobie obie te rzeczy — wiedzie gładką ścianką z dużą lufą pod nogami. Dość techniczne jest też pokonanie rysy pod samym wierzchołkiem. Sam szczyt jest tak wąski, że z trudem mieści kilka osób. Nasza trójka wypełniła go w całości. Wejście w ferratę wiedzie przez krótką drabinkę. Dalej zaczyna się fajna skalna wspinaczka. Ferrata z powodu łatwego dostępu jest bardzo popularna. Mieliśmy jednak szczęście: wspinaliśmy się sami. Dzień wcześniej przyszło ochłodzenie, które spowodowało, że okolica zrobiła się biała i śnieg wystraszył ludzi. My też podchodząc pod Cir V, obawialiśmy się warunków. Ferrata biegnie jednak po południowej ścianie, a mocne tego dnia słońce szybko osuszyło skały. Droga została solidnie ubezpieczona, lina ciągnie się przez całą trasę. Jedynie podejście spod skał do drabiny, która oficjalnie wyznacza początek ferraty, prowadzi stromym i nieubezpieczonym terenem. Zejście, choć nietrudne, wiedzie dużym, piarżystym żlebem. Wraz z dojściem i zejściem pokonanie drogi zajmuje około 2–3 godzin. Na szczycie Pitla Cir — ledwo się mieścimy, ale widoki przednie. Po zejściu z ferraty pod kolejny szczyt do zdobycia można podejść wygodną ścieżką, bez schodzenia na dno doliny. GRAN CIR (2592 m to najwyższy wierzchołek skalnej grani flankującej od strony przełęczy grupę Puez. Masywny, wydaje się trudny do zdobycia i może dlatego dwa nieco trudniejsze fragmenty podejścia ubezpieczono tu stalowymi linami. Niemal wszyscy wchodzący na szczyt zakładają uprząż i lonżę, mając jednak nawet niezbyt duże doświadczenie wysokogórskie, spokojnie można się bez tego obejść. Sami, biorąc przykład z innych, też byliśmy w ferratowym ekwipunku, ale w ogóle z niego nie skorzystaliśmy, nie było takiej potrzeby. Warto natomiast założyć kask, skała miejscami bywa krucha, a tłum ludzi gwarantuje, że tu i ówdzie spadnie jakiś kamień. Wejście, oprócz tego, że jest bardzo strome, nie nastręcza problemów. Z wierzchołka roztacza się wspaniała panorama: z jednej strony na masyw Selli, z drugiej na Puez, na zachód natomiast — na niesamowite, wyrastające wprost z zielonych hal imponujące skalne gniazdo Sassolungo. Jedyna niedogodność pięknego w swojej surowości Gran Cir to tłumy. Wejście na szczyt i zejście na przełęcz zajmuje około 2 godzin. FERRATA BRIGATA TRIDENTINA i WEJŚCIE NA PISCIADÚ Passo Gardena — Ferrata Brigata Tridentina — Rifugio Pisciadú — Cima Pisciadú — Rifugio Pisciadú — Via Setus czas przejścia: 8 godzin (w tym 3 godz. ferrata) suma podejść: 1100 m trudność: *** infrastruktura: schronisko Pisciadú Ta całodzienna trasa to kwintesencja niezapomnianej górskiej wyrypy. Przy dobrej pogodzie nie ma co liczyć na samotność, mimo to zachwyt skalnym otoczeniem i widokami pozostaje. Grupa Sella, którą będziemy wędrować, przypomina z daleka bastion. Jego wnętrze to rozległy płaskowyż kojarzący się ze skalistą pustynią. Bramami prowadzącymi do serca masywu są długie strome doliny lub ferraty (oraz oczywiście kolejki, ale te zostawiamy innym). Trasa jest atrakcyjna od początku do końca: najpierw przejście bardzo ciekawą żelazną drogą, potem zdobycie wyniosłego szczytu, a na koniec zejście ubezpieczonym wysokogórskim szlakiem we wspaniałej scenerii. Ferrata BRIGATA TRIDENTINA to dolomitowy klasyk — żelazna droga wzięła nazwę od brygady włoskich Alpini (czyli żołnierzy górskich), którzy ją wybudowali. Poprowadzona z rozmachem, długa i mocno eksponowana, z co najmniej dwoma trudniejszymi technicznie miejscami, potrafi dać w kość, a jednocześnie zachwycić skalnym otoczeniem. Niestety szybki dostęp z parkingu (dojście do pierwszych ubezpieczeń zajmuje kilka minut) i stosunkowo łatwe jak na Dolomity powrotne zejście powoduje, że wybiera się na nią mnóstwo ludzi. Ludzi, którzy często nie radzą sobie nawet z mało wymagającymi fragmentami trasy. Zastoje przed co trudniejszymi miejscami są normą, co gorsza często czeka się na swoją kolej w mało komfortowych warunkach, ze stopami z ledwością utrzymującymi się na małych skalnych występach i lufą ziejącą pod nogami. Piękna skalna wędrówka — takie widoki i przeżycia oferuje ferrata Brigata Tridentina. Ferrata ma własny dedykowany parking (bezpłatny) — znajduje się on przed przełęczą Gardena, na jednym z zakrętów szosy; dojść do ubezpieczeń można również z samej przełęczy. Podejście z parkingu jest o tyle lepsze, że zanim wejdziemy w ferratę, musimy pokonać gładką ściankę ciągiem klamer. To, co czeka nas wyżej, będzie o wiele trudniejsze i znacznie bardziej eksponowane, ścianka może więc być pierwszym sprawdzianem naszych umiejętności. Może, ale nie musi — przed nami wspinała się grupa Niemców i Włochów, którzy z ledwością przeszli ten fragment trasy, a mimo to radośnie powędrowali dalej, powodując później gigantyczne zatory. Na szczęście przed największymi trudnościami można opuścić ferratę i powędrować do schroniska zwykłą wysokogórską ścieżką. Łatwiejsza część ferraty, zanim dojdzie się do turni Exner. Korek już tu ogromny. Dalej będzie jeszcze gorzej. Sama ferrata jest klasyfikowana jako trudna, wycenia się ją na mocne C. Największe trudności techniczne pojawiają się w ostatniej części drogi, na turni Exner. Do dużej ekspozycji dochodzi tam słabe urzeźbienie ściany, podejście tylko miejscami ułatwiane jest klamrami. Trudniejsze odcinki można przejść siłowo, podciągając się na stalowej linie (tak robi zdecydowana większość), lub klasycznie, wyszukując malutkie stopnie i chwyty oraz zawierzając tarciu (lina służy tylko do zabezpieczenia się przed upadkiem w przepaść). Efektowny, w sensie bajeranckim, jest też koniec ferraty — przejście po mostku zawieszonym nad kilkudziesięciometrową przepaścią. Mostek oznacza pożegnanie z ferratą. Niektórych spojrzenie w dół może przyprawić o szybsze bicie serca. Poniżej mostek widziany od dołu oraz dolina widoczna z góry. Po wyjściu z ferraty w ciągu kilkunastu minut łatwym terenem dochodzimy do RIFUGIO PISCIADÚ (2585 m Jego otoczenie robi wspaniałe wrażenie — skalisty, dziki płaskowyż, z ogromnym cielskiem szczytu Pisciadú i malutkim jeziorem puszczającym zajączki do wędrowców. Schronisko jest zwykle oblegane przez rzesze turystów, ale na płaskowyż zapuszcza się tylko niewielka ich część. Spędzamy w okolicy budynku kilkanaście minut, odpoczywając po trudach ferraty, a potem ruszamy na zdobycie szczytu, który zdążył zrobić na nas niezwykłe wrażenie. Kanciasta sylwetka CIMA PISCIADÚ (2985 m przytłacza, wydając się niezwykle trudną do zdobycia. Droga podejściowa wiedzie jednak południowym zboczem, który jako jedyny nie obrywa się urwiskami. Szlak (1,5 godziny ze schroniska na szczyt) okazuje się piękną wysokogórską turą bez większych technicznych wymagań. Z wierzchołka roztaczają się ładne widoki, zwłaszcza na Piz Boé. Skalny krajobraz płaskowyżu Selli — schronisko i dominujący nad nim szczyt Pisciadú. Poniżej Wawek na szczycie, w tle skalna piramida Piz Boé. Tą samą trasą wracamy do schroniska. Słońce powoli chowa się za góry, robi się zimno. Przed nami zejście malowniczym szlakiem numer 666, który prowadzi wrzynającą się w masyw Selli niezwykle stromą doliną Setus. To właściwie kamienny wąwóz, w którego górnej części zamontowano stalową linę jako ubezpieczenie. Sporo osób dla bezpieczeństwa wpina się do niej jak na zwykłej ferracie. Szlak technicznie nie jest jednak trudny, a poprowadzona zakosami ścieżka pozwala w miarę komfortowo tracić wysokość. Dwie godziny później meldujemy się przy samochodzie. Val Setus w górnej części przypomina surowy skalny wąwóz. Znacznie niżej szlak wychodzi na rozległe piargi, poprowadzona zakosami ścieżka jest jednak komfortowa. W STRONĘ DOLINY DE MESDÌ Colfosco — początek Val de Mesdì — Pici Sasc — Colfosco czas przejścia: 3 godziny suma podejść: 400 m trudność: * Dobra pogoda nie trwa wiecznie. Kiedy przychodzi załamanie pogody, zazwyczaj planujemy mniej wymagające technicznie trasy. W deszczu, wietrze i zimnie i tak dają one nieźle w kość. Góry wśród chmur i mgieł, bez tłumów, wyglądają jednak spektakularnie. Tego dnia do wczesnych godzin popołudniowych lało w Dolomitach jak z cebra, wyjście mijało się z celem. Ale pod wieczór nieco się przejaśniło, postanowiliśmy więc wybrać się na krótki spacer. Nasz wybór padł na Val de Mesdì. Wcześniej planowaliśmy zejście tą doliną po zdobyciu Piz Boé, ale wiedzieliśmy już, że podczas tego wyjazdu nie uda nam się na ten trzytysięcznik trafić. Przejście całej doliny zajmuje ponad 4 godziny, powrót mniej więcej tyle samo. Aż tak dużo czasu do wieczora nie zostało, mogliśmy jedynie zaznajomić się z pierwszą częścią Val de Mesdì. Do punktu wyjścia wróciliśmy, trawersując częściowo znane nam zbocza Pici Sasc. Na nich zaczyna się ferrata Tridentina, o której pisałam wyżej. Wyjście na próg Val de Mesdì: powyżej widok na Colfosco i Sassongher, poniżej księżycowy krajobraz samej doliny. Jeszcze dalej rośliny całkowicie znikają z otoczenia. Wycieczka, choć krótka, okazała się wspaniała krajobrazowo. Val de Mesdì jest typową dla grupy Sella wysokogórską doliną o stromych, pociętych niczym nożem ścianach. Żeby dostać się do zasłanej kamulcami i piargami dolinnej niecki, trzeba pokonać stromy próg, ale warto się pomęczyć. Księżycowy krajobraz, który nagle otacza nas po wyjściu z progu, robi niesamowite wrażenie. Tego dnia mgły snujące się między sterczącymi iglicami pogłębiały jeszcze odczucia dzikości i surowości otoczenia. Nisko pędzące chmury co i rusz otulały nas niczym kokonem, odsłaniając ni stąd ni zowąd ostre sylwetki skał. Było i strasznie, i niesamowicie, nieziemsko. Trawers Pici Sasc, krajobrazowo znacznie bardziej zwyczajny, też nas zauroczył. Całość przyniosła zaskakująco piękną scenerię. Trawers Pici Sasc przynosi takie widoki... LAGAZUOI W TOWARZYSTWIE ŚWISTAKÓW Passo Falzarego — Kaiserjäger Steig — Lagazuoi — Rifugio Lagazuoi — Galleria Lagazuoi — Passo Falzarego czas przejścia: 5 godzin suma podejść: 800 m trudność: ** infrastruktura: schronisko Lagazuoi Przełęcz Falzarego to znakomity punkt wypadowy w grupę Tofan. Chcieliśmy wyruszyć stąd na jeden z ich wierzchołków (wraz z przejściem trudnej ferraty), ale zła pogoda: deszcz przechodzący wyżej w śnieg, niska temperatura i silny wiatr, zmusiła nas do zmiany planów. Zrobiliśmy jedną z klasycznych tras w tym rejonie — dosyć krótką i niezbyt trudną, ale piękną krajobrazowo i atrakcyjną z powodu historycznych odniesień. W chmurnej i wręcz jesiennej scenerii droga pozwoliła nie tylko poczuć piękno grupy Tofan, ale też cieszyć się samotnością, o co w Dolomitach szczególnie trudno. Kolejką na szczyt? Nie dziękuję :-) Z PASSO FALZAREGO (2105 m startuje kolej kabinowa, która wwozi leniwych turystów na szczyt Lagazuoi. Między innymi z tego powodu przełęcz i okolica są niezwykle popularne. Tego dnia na wjazd na górę nie było wielu amatorów, pogoda sprzyjała raczej miejskim rozrywkom, tym bardziej też nie było chętnych na piesze wędrówki. Nie powiem, żeby nas to smuciło. Podczas pierwszej wojny światowej rejon Lagazuoi był miejscem ciężkich walk pomiędzy wojskami włoskimi a austro-węgierskimi. Szlak nazwany KAISERJÄGER STEIG odtwarza drogę, którą zaopatrywano w żywność alpejskich żołnierzy austro-węgierskich (tzw. Kaiserjäger). Trasa zwana jest na wyrost ferratą, tak naprawdę to niezbyt trudna, ubezpieczona na krótkich odcinkach stalową liną ścieżka poprowadzona w pięknej skalnej scenerii. Jej dodatkową atrakcją są… świstaki. Wciąż towarzyszyły nam im pogwizdywania, przy odrobinie uwagi można też było wypatrzeć piaskowobrązowe słupki pomiędzy skałami. W drodze na szczyt Lagazuoi. Malowniczość Kaiserjäger Steig nie pozostawia obojętnym nawet największych malkontentów. To świetny szlak także dla starszych dzieci — stanowiska wojskowe, tunele, kłody i wiszący mostek są tak atrakcyjne, że na szczyt LAGAZUOI (2778 m dochodzi się nie wiadomo kiedy (tak naprawdę po około 2 godzinach :-). Kilkadziesiąt metrów dalej w swoje progi zaprasza RIFUGIO LAGAZUOI (2752 m Posadowione tuż obok górnej stacji kolejki jest zawsze gwarne i zatłoczone, klimatem przypomina bardziej drogą restaurację niż schronisko dla strudzonych wędrowców. To najbardziej rozczarowujące miejsce na całej trasie. Kiedy tu dotarliśmy, byliśmy przemoczeni i zziębnięci — od kilkunastu minut padał śnieg z deszczem, zacinał porywisty wiatr, temperatura spadła w okolice zera. W zaciszu czterech ścian chcieliśmy nieco się wysuszyć, rozgrzać herbatą, podreperować siły — do tego przecież służy schronisko. Wewnątrz jednak nie było miejsc; wszystko zajęli Amerykanie w różowych koszulach i spodniach w kancik, na które założyli, by było bardziej outdoorowo, gacie do grania w gry zespołowe. Wjechali kolejką, żeby zjeść lunch w tak miłych okolicznościach przyrody. Nic tu po nas. Tofany widoczne z okolicy schroniska Lagazuoi. Poniżej — w drodze do tunelu. Padało i wiało, ale lepiej było wrócić na szlak. Nasza droga zejściowa wiodła tunelem — tak zwaną GALLERIĄ LAGAZUOI. Tunel to odpowiedź Włochów na Kaiserjäger Steig. Wykuty w skałach masywu, miał ułatwić atak na stanowiska Austriaków, a dokładniej wysadzić je w powietrze. Podstęp się nie udał — po założeniu ładunków wybuchowych górna część tunelu eksplodowała, ale ostrzeżeni Austriacy zdążyli się wycofać, a potem zajęli powstały krater i odparli w krwawej walce włoskich Alpini. To wszystko można wyczytać na tablicach ustawionych w tunelu. Przejście trasy, wraz ze zwiedzeniem bocznych korytarzy (warto!), zajmuje dużo ponad godzinę. Przez cały czas towarzyszy nam stalowa lina, ale nie ma potrzeby wpinania się do niej zestawem ferratowym (choć szlak opisywany jest jako ferrata). W zamian konieczne są latarka i kask — miejscami strop jest niski. Galleria robi wrażenie — kilometry korytarzy, kilkanaście stanowisk ogniowych, sale do spania, kwatery wojskowe w pieczarach; wszystko zaaranżowane w duchu epoki i opisane, także w języku angielskim (w stacji kolejki można nawet wypożyczyć audiobooka). Korytarze, drabinki, otwory strzelnicze…, czyli Galleria Lagazuoi. Po wyjściu z tunelu czeka nas jeszcze kilkadziesiąt minut schodzenia do doliny i parkingu. Ścieżka jest dobrze utrzymana i wygodna. Byliśmy przemarznięci, ale megazadowoleni. Trafiliśmy z pogodą :-) — w ładny słoneczny dzień wędrowalibyśmy w tłumie, dziś na szlakach spotkaliśmy tylko siebie… *** O wdrapaniu się na najwyższy szczyt Dolomitów — Marmoladę (a dokładniej na jej najwyższy wierzchołek Punta Penia: 3343 m — w oddzielnym wpisie. Zdobycie najważniejszego dolomitowego „naj”, to pod każdym względem wspaniała wyprawa, warta dokładniejszego opisu. Przygotowanie do górskiej wędrówki Wycieczka w góry to bardzo przyjemny sposób spędzenia aktywnie czasu, z korzyścią dla naszego zdrowia. Piękne, otaczające widok wpływają pozytywnie na nasze samopoczucie a ruch na świeżym powietrzu to samo zdrowie. Warto jednak pamiętać, że w górach może być też niebezpiecznie. Nagłe zmiany pogody i temperatur, ograniczona widoczność czy po prostu duże zmęczenie mogą być przyczyną wypadków lub nieprzyjemnych zdarzeń na szlaku. Jak w takim razie przygotować się na górską wycieczkę, żeby uniknąć tych nieprzyjemności. Dobrze zaplanowana trasa To podstawowa sprawa, to gdzie się wybieramy w dużej części wpływa na to jak należy się przygotować. Co innego, gdy idziemy na spacer jedną z górskich dolin, gdy w każdym momencie możemy szybko wrócić, a co innego, gdy wyruszamy na szczyt górski i sam powrót ze szlaku może nam zająć kilka godzin. Czas mamy ograniczony poprzez porę dnia, można chodzić od świtu do zmierzchu i to pierwszy element planowania trasy. Należy zejść z gór wtedy, kiedy jest jeszcze jasno. Druga sprawa to dostosowanie trudności trasy do możliwości wszystkich uczestników wycieczki. Jeżeli idziemy z małymi dziećmi to nie wymagajmy od nich tej samej siły, co mają dorośli. Czasem dzieci mogą nas zaskoczyć swoją wytrzymałością, ale w tym wypadku lepiej dmuchać na zimne. Najlepiej wcześniej rozeznać siły uczestników na krótszej trasie a dopiero potem planować dłuższe wyprawy. Bezwzględnie należy wziąć ze sobą mapę szlaków, na które się wybieramy wraz z oznaczeniem czasów przejścia poszczególnych odcinków. Na czasy podane na mapie należy wziąć poprawkę (warto zrobić test na krótszym odcinku), gdyż sporo map przekłamuje ilość czasu potrzebnego do przejścia. Z miejsca, którego ruszamy, najlepiej tam gdzie nocujemy, zostawiamy informacje gdzie się wybieramy i kiedy zamierzamy wrócić, a w komórce zapisujemy numer TOPR (Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe). Buty i ubranie Wbrew panującym dość często zwyczajom nie chodzi się po górach w sandałach czy tym bardziej w klapkach. Schodzenie z gór ze skręconą kostką nie należy do przyjemnych. Buty powinny być wysokie, chroniące kostkę przed wyginaniem, na twardej podeszwie – najlepiej nieprzemakalne. Nie są może one tak wygodne jak trampki, ale zapewniają bezpieczeństwo stopie. Buty warto rozchodzić wcześniej, wyjście w góry w nowych butach kończy się odciskami i obtarciami i później niewiele można z tym zrobić. Warto założyć też grube skarpety, które dodatkowo będą chroniły nasze stopy. Buty są najważniejsze jednak pozostała część garderoby również ma znaczenie. Ubieramy się warstwowo i w zależności od panującej wokół temperatury zakładamy kolejne lub zdejmujemy. Nawet, jeżeli panuje słoneczna pogoda w naszym plecaku powinien się znaleźć ciepły polar, kurtka przeciwdeszczowa, w zimniejsze miesiące warto zabrać czapkę i rękawiczki. Może przydać się też druga para skarpet. Sprzęt i prowiant Co do sprzętu, to, jeżeli nie wybieramy się na jakąś szczególnie trudną trasę to można pozostać przy wzięciu kijków. Jedni lubią z nimi chodzi inni nie, zależy od własnych preferencji. Warto sprawdzić jak się nam z nimi idzie, stanowią sporą ulgę dla nóg przerzucając trochę pracy na ręce. Przydają się też przy schodzeniu, szczególnie ze stromych, kamienistych szlaków. Jeżeli chodzi o jedzenie i picie to na pewno butelka wody na każdą osobę – najlepiej niegazowana. Żadnych słodkich soków czy coca coli, po których będzie nam się chciało jeszcze bardziej pić. Można rozważyć termos z ciepłą herbatą lub kawą, przyda się na górze gdzie jest chłodniejsze powietrze i wieje. Kanapki, batony, czekolada, czyli wszystko co daje nam energię i zawiera cukier, o zbędne kalorie nie ma się co martwić – spalimy. Niezależnie od tego jak jesteśmy przygotowani, w razie niebezpieczeństwa warto zachować zdrowy rozsądek i nie panikować. Czasem jest to trudne bo góry, które zmieniają charakter (np. w trakcie burzy) wyglądają naprawdę niebezpiecznie. Nie należy za wszelką cenę osiągać celu wyprawy, czasem lepiej wcześniej zawrócić i oszczędzić sobie nieprzyjemnych wrażeń. Dobrze przygotowani i zachowując rozsądek na pewno będziemy cieszyć się z każdej wycieczki górskiej. Cena 538,14 zł Normalna cena 649,00 zł W magazynie Tylko %1 pozostał Oszczędzasz 17% Buty wspinaczkowe La Sportiva do trudnego boulderingu. Precyzja gwarantowana zaawansowaną konstrukcją. Więcej Ten produkt wyślemy do Ciebie za darmo Darmowy zwrot w 90 dni Dostępność w sklepach: Aby sprawdzić dostępność w sklepach stacjonarnych, wybierz najpierw kolor i rozmiar dla tego produktu. Jeśli widzisz dostępność towaru w danym sklepie i składasz zamówienie z odbiorem osobistym, nie oznacza to, że zakupy można odebrać od razu. Zamówienia z odbiorem osobistym realizujemy z magazynu głównego w ciągu 1 dnia roboczego. O możliwości odbioru zakupów poinformujemy Cię mailowo. Kolejny model butów wspinaczkowych La Sportiva o zachwycającej konstrukcji. Skwama to buty z serii Performance, która dedykowana jest wspinaczom pragnący wynieść swoje wspinanie na kolejny, wyższy poziom. Ten agresywnie wygięty but wspinaczkowy o nowocześnie zaprojektowanej cholewce i podeszwie, ucieszy z pewnością miłośników trudnego boulderingu. Skwama oferuje absolutne maksimum precyzji. Dzięki podeszwie złożonej z dwóch kawałków gumy, stopa jest nieograniczona w ruchu. Buty wspinaczkowe Skwama wspierają wspinaczy przy najbardziej technicznych ruchach kilkoma rozwiązaniami. System P3 Power Platform dba o zachowanie konstrukcji buta i nie pozwala mu się odkształcać. Przednia część podeszwy oferuje stabilność na małych stopniach. Dzięki wykonaniu z tarciowej gumy Vibram® XS Grip2 podeszwa oferuje podparcie nawet tam, gdzie stopnie są prawie niezauważalne. Kapitalnie wykończony jest w tych butach panel na palce po stronie podbicia. Spory gumowy insert z perforowaną powierzchnią wspomaga w tych sytuacjach, w których palce muszą haczyć o krawędzie skał i skalne występy. Kolejną innowacją jest piętka S-Heel™, z którą skuteczność haczenia wkracza na niebywale wysoki poziom. Profil piętki, specjalny rant oraz perforowana struktura gumy wesprze Cię na tych drogach, na których haczenie piętą ma kluczowe znacznie. Cholewkę butów Skwama wykonano naturalnej skóry zamszowej oraz mikrofibry. W podbiciu but ma konstrukcję pantofla, ale zastosowano w nim także silny rzep dla lepszego dopasowania. Dzięki temu buty doskonale dopasują do stóp zarówno osoby o wysokim, jak i niskim podbiciu. Na trudne baldy rozsiane po lesie i starty na zawodach pełnych przystawek wymagających najwyższego czucia i precyzji nie zapomnij zabrać butów Skwama. Właściwości buty La Sportiva z serii performance agresywnie wygięty profil system P3 Power Platform dbający o utrzymanie kształtu obuwia dwuczęściowa konstrukcja podeszwy zwiększająca elastyczność śródpodeszwa LaSpoFlex 0,8 mm + P3 System tarciowa podeszwa Vibram® XS Grip2 o grubości 4 mm konstrukcja zapewniająca maksimum precyzji w stawianiu stopy i świetne czucie skały piętka S-Heel™ oferująca skuteczne haczenie duży gumowy (perforowany) panel na palcach w pełni zabudowana strefa podbicia wyposażona w dodatkową regulację dopasowania na rzep system pętelek ułatwiających zakładanie i zdejmowanie butów cholewka wykonana z mikrofibry i zamszu dwuczęściowa konstrukcja podeszwy zwiększająca elastyczność buty produkowane w rozmiarówce co pół numeru Technologie Materiał cholewka: zamsz, mikrofibraśródpodeszwa: LaSpoFlex 0,8 mm + P3 Systempodeszwa: Vibram® XS Grip2, 4 mm Waga 420 g (para, rozm. 39) Kolor Żółty Vibram® XS Grip2 to udoskonalona podeszwa wspinaczkowa, która pozwala na skuteczność na małych krawądkach. Wykorzystywana jest ona przede wszystkim w butach wspinaczkowych. Powstała wieloletnich testach, a przy jej opracowaniu udział mieli wspinacze, którzy najlepiej wiedzą jak powinna działać wymarzona podeszwa wspinaczkowa. Podeszwa gwarantuje doskonałe tarcie w skałach i na panelu. Nie ulega łatwo zniszczeniu i nie odkształca się.

całodzienna letnia wyprawa na rysy